Czy możemy pozbyć się ZUS i zarabiać więcej?

Czy możemy pozbyć się ZUS i zarabiać więcej? Uwarunkowania i szkic możliwej reformy ubezpieczeń społecznych

Obowiązkowe składki na szeroko rozumiane ubezpieczenia społeczne pochłaniają bardzo dużą część naszych dochodów, podwyższając równocześnie koszty pracy. Od minimalnego wynagrodzenia (2600 zł brutto miesięcznie) potrącanych jest przymusowo aż 679,38 zł na ubezpieczenie emerytalne, rentowe, chorobowe i zdrowotne. Dodatkowo pracodawca od tego wynagrodzenia musi zapłacić kolejne 532,48 zł na ubezpieczenie emerytalne, rentowe, wypadkowe, Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Pracodawca płaci więc 3132,48 zł, a pracownik dostaje do ręki 1920,62 zł (potrącana jest jeszcze zaliczka na podatek dochodowy w wysokości 121 zł).

W przypadku pracownika zarabiającego medianę wynagrodzeń (4100 zł brutto miesięcznie) od jego pensji potrącanych jest co miesiąc na ubezpieczenia społeczne już 880,52 zł, a pracodawca odprowadza dodatkowo 839,68 zł. Wynagrodzenie netto pracownika po potrąceniu zaliczki na podatek (241 zł) wynosi 2978,48 zł, a koszt pracodawcy – 4939,68 zł. Czyli prawie dwa tysiące złotych więcej.

W przypadku średniego wynagrodzenia (w IV kwartale 2019 r. było to 4863,74 zł brutto) koszt pracodawcy wynosi już 5859,82 zł, a pracownik dostaje do ręki 3517,20 zł. Przy czym zaliczka na podatek dochodowy to tylko 302 zł – same obowiązkowe składki na ubezpieczenia społeczne wynoszą tu już ponad dwa tysiące złotych.

Tak wysokie obciążenie wynagrodzeń przymusowymi składkami prowadzi do przechodzenia – czy z drugiej strony wypychania – pracowników na umowy cywilnoprawne (zlecenia, o dzieło) lub samozatrudnienie. Oszczędza się tu głównie na składkach emerytalnych i rentowych. Samozatrudnieni stanowią w Polsce aż ok. 20% wszystkich pracujących (jeden z najwyższych wskaźników w Unii Europejskiej), a 7% polskich przedsiębiorców – ok. 150 tysięcy – wykonuje zlecenia tylko dla jednego podmiotu, czyli faktycznie jest pracownikami najemnymi wykonującymi pracę w formie samozatrudnienia. Na umowach cywilnoprawnych pracuje ok. 1,3 mln osób. Oznacza to, że ok. 12% pracujących poza rolnictwem i wykonujących pracę pracownika najemnego nie jest zatrudnionych na umowę o pracę. Osobom tym (zwłaszcza zatrudnionym na umowy cywilnoprawne) w przyszłości grożą bardzo niskie emerytury, z drugiej strony zaś nadal w większości nie stać ich na prywatne oszczędzanie na starość.

Z drugiej strony przedsiębiorcy – w tym samozatrudnieni – również zmuszeni są płacić dość wysokie składki na ubezpieczenia społeczne. Wprawdzie przedsiębiorcy o niższych dochodach (do średnio 10 tys. zł miesięcznie w poprzednim roku) mogą płacić tzw. „mały ZUS”, ale i w tym przypadku przedsiębiorca o dochodzie równym minimalnemu wynagrodzeniu pracownika zapłaci 736,61 zł miesięcznie bez ubezpieczenia chorobowego (które jest w tym przypadku dobrowolne), a 768,02 zł miesięcznie razem z tym ubezpieczeniem. W przypadku dochodu nieco powyżej 10 tys. zł miesięcznie (zbliżonego do mediany dla przedsiębiorców płacących podatek liniowy) obowiązkowe składki (bez ubezpieczenia chorobowego) wyniosą ponad 1350 zł miesięcznie.

Co w zamian? W przypadku składek emerytalnych i rentowych całość ich jest przeznaczana na bieżące wypłaty emerytur i rent z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, przy czym państwo musi dopłacać jeszcze i tak kilkadziesiąt mld rocznie z budżetu. Składki te nie są więc faktycznie odkładane jako kapitał i inwestowane. Mimo to państwo bierze na siebie zobowiązania do wypłaty w przyszłości emerytur czy rent zależnych od wysokości zapłaconych składek. Z kalkulatora emerytur zamieszczonego na internetowej stronie ZUS można się dowiedzieć, że np. 26.letnia osoba rozpoczynająca teraz pracę z wynagrodzeniem równym medianie zarobków po przejściu na emeryturę w wieku 65 lat (w 2059 r.) powinna dostać emeryturę w wysokości 8824,12 zł miesięcznie, odpowiadającej obecnym 3445,98 zł. Pieniądze te jednak – skoro składki nie są inwestowane – będą musiały zostać przymusowo ściągnięte przez państwo od wówczas pracujących i zarabiających. Tymczasem prognozuje się, że w 2060 r. na jedną osobę pracującą w Polsce będzie przypadał jeden emeryt, a wg niektórych oszacowań nawet nieco więcej (ok. dwukrotnie więcej niż obecnie). W 2018 r. GUS oszacował wartość zobowiązań emerytalnych państwa na ok. 5 bln zł, czyli 275% PKB (dane na koniec 2015 r.). Z opracowania Citigroup z 2016 r. „The Coming Pensions Crisis” wynika natomiast, że polskie zobowiązania emerytalne wśród dwudziestu wziętych pod uwagę państw OECD są najwyższe w stosunku do PKB i wynoszą ok. 350% PKB. Rodzi to niebezpieczeństwo ich niedotrzymania i wypłacania dużo niższych emerytur niż obiecane, zwłaszcza w przypadku spowolnienia wzrostu gospodarczego. Ryzyko to będzie rosnąć w przypadku narastania kolejnych zobowiązań. Z drugiej strony, nawet w przypadku planowego wywiązywania się z tych zobowiązań przez państwo, prognozuje się (raport IBS z 2019 r. „Czy polski system emerytalny zbankrutuje?”), że w 2060 r. prawie 2/3 wszystkich emerytur będą stanowiły emerytury minimalne lub niższe, a przeciętna wysokość pierwszej emerytury będzie wynosiła zaledwie 24% ostatniego wynagrodzenia (dziś 60%).

Składki na ubezpieczenie chorobowe, wypadkowe, Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych działają podobnie jak ubezpieczenia wzajemne, tyle, że są w większości przypadków obowiązkowe. Przy czym warto zaznaczyć, że zaledwie 12,5% wpływów ze składek na Fundusz Pracy jest przeznaczane na zasiłki dla bezrobotnych, jeśli doliczyć wydatki na zasiłki i świadczenia przedemerytalne, jest to ok. 22,7%, a wraz z kosztami związanymi ze specjalizacją oraz realizacją staży podyplomowych lekarzy, lekarzy dentystów, pielęgniarek i położnych – ok. 41,3%.

Z ubezpieczenia zdrowotnego finansowane są koszty opieki medycznej i leków refundowane przez NFZ. Pieniądze nie „idą” tu „za pacjentem” – to raczej pacjent musi leczyć się w placówce, która ma kontrakt z NFZ, inaczej będzie musiał w całości płacić za usługę z własnej kieszeni. Efektywność publicznej opieki zdrowotnej pogarsza się. Mimo, iż przychody NFZ w 2018 i 2019 r. były (już po uwzględnieniu inflacji) o ok. 17 i 20 mld zł (w tym drugim przypadku już o ponad 30%) wyższe od przychodów w 2012 r., a liczebność kadry medycznej (lekarzy, lekarzy dentystów, pielęgniarek, położnych, farmaceutów i diagnostów laboratoryjnych) nieco wzrosła, to czas oczekiwania w kolejce na gwarantowane świadczenie zdrowotne wydłużył się średnio od 2,4 miesiąca na początku 2012 r. i 2,7 miesiąca pod koniec 2012 r. do 3,8 miesiąca na początku 2019 r. Wiązało się to jedynie z kilkuprocentowym wzrostem liczby porad lekarskich w ambulatoryjnej opiece zdrowotnej oraz (tu dane na koniec 2017 r.) z nawet spadkiem liczby pacjentów szpitali i łóżek w szpitalach ogólnych. Wydatki publiczne stanowią ok. 70% ogólnych wydatków na ochronę zdrowia – oznacza to, że ludzie przeznaczają na ten cel dodatkowo z własnej kieszeni (w postaci składek na dodatkowe prywatne ubezpieczenia zdrowotne lub bezpośrednie opłaty za usługi medyczne) około trzech siódmych tego, co przeznacza na ten cel państwo i samorządy.

Podsumowując, obecny system szeroko rozumianych ubezpieczeń społecznych:

  1. uniemożliwia wykorzystywanie składek emerytalnych na inwestycje, które mogłyby przyczynić się do zwiększenia produktywności gospodarki, zwiększając ryzyko spowolnienia gospodarczego w przyszłości;
  2. powodując narastanie i tak już bardzo wysokich zobowiązań emerytalnych państwa, stwarza ryzyko niewywiązania się państwa z tych zobowiązań w przypadku takiego spowolnienia gospodarczego;
  3. oferuje większości obecnie pracujących w przyszłości emerytury minimalne lub niższe od minimalnych nawet przy założeniu, że będą one wypłacane zgodnie z obecnymi założeniami, utrudniając równocześnie w znacznym stopniu dodatkowe oszczędzanie na starość;
  4. wykorzystuje nieefektywnie z punktu widzenia ubezpieczonych składkę na Fundusz Pracy, przeznaczając zaledwie niewielką część wpływów z tej składki na świadczenia dla bezrobotnych, które są tym samym niskie i krótkotrwałe;
  5. ogranicza wybór w zakresie usług medycznych, przyczyniając się zarazem do wzrastającej nieefektywności tych z nich, które są świadczone w systemie publicznej opieki zdrowotnej.

Alternatywą dla obecnego systemu mogłaby być:

  1. w zakresie ubezpieczeń rentowych i emerytalnych – odejście od systemu składkowego, finansowanie dotychczasowych zobowiązań emerytalnych z budżetu państwa (czyli z ogólnych podatków oraz wpływów niepodatkowych), z równoczesnym umożliwieniem ludziom samodzielnego dobrowolnego oszczędzania na starość w oparciu o pieniądze zaoszczędzone na składkach oraz ew. gwarancją emerytury i – w razie niezdolności do pracy – renty „obywatelskiej” w minimalnej wysokości dla tych, którzy nie będą już płacili składek;
  2. dobrowolność składki na ubezpieczenie zdrowotne, ew. w okresie przejściowym możliwość wyboru spośród wielu konkurujących ze sobą ubezpieczycieli (model szwajcarski, rozważany także jako docelowy przy reformie ubezpieczeń zdrowotnych wprowadzonej w Polsce w 1999 r.) i wprowadzenie u państwowego ubezpieczyciela / ubezpieczycieli zasady, że „pieniądze idą za pacjentem” (pacjent otrzymuje refundację świadczenia medycznego w dowolnej placówce, do określonej wysokości); konkurencja powinna przyczynić się do zwiększenia efektywności wydawanych pieniędzy;
  3. dobrowolność ubezpieczenia chorobowego, wypadkowego, od bezrobocia (obecnie Fundusz Pracy) i od niewypłacalności pracodawcy (obecnie FGŚP), z zachowaniem państwowego ubezpieczyciela / ubezpieczycieli i umożliwieniem konkurencji w tym zakresie.

Postulat „emerytury obywatelskiej” (podobny system istnieje w Kanadzie czy Nowej Zelandii) podnoszony był i nadal jest od dłuższego czasu przez szereg ugrupowań politycznych i think-tanków, takich jak Fundacja Republikańska, Stowarzyszenie Republikanie, Centrum im. Adama Smitha, Stowarzyszenie KoLiber, PSL, Twój Ruch, Kukiz’15, Ruch Narodowy, Partia Razem czy Wiosna Roberta Biedronia. Ugrupowania te jednak zwykle albo nie przedstawiały przekonującej odpowiedzi (w postaci wyliczeń) na pytanie, z jakich środków miałyby być finansowane dotychczasowe zobowiązania emerytalne i rentowe, albo wskazywały jako ich źródło wprowadzenie nowych podatków do już istniejących lub podnoszenie tych ostatnich.

W przypadku Centrum Adama Smitha proponowana reforma miała polegać na zastąpieniu dotychczasowych podatków płaconych przez i od pracownika (w tym składek na ubezpieczenia) jednolitym podatkiem „od funduszu płac” w wysokości 35%. Rozwiązanie to albo (przy założeniu, że pracodawca nie będzie ponosić wyższych kosztów) tylko w nieznacznym stopniu zwiększyłoby kwotę netto otrzymywaną przez pracownika (o ok. 115 zł w przypadku obecnej pensji minimalnej, o ok. 230 zł w przypadku mediany), albo (przy założeniu, że pracownik otrzymuje tę samą kwotę brutto, która staje się kwotą netto) znacznie podniosłoby koszty pracodawcy (o ok. 380 zł w przypadku obecnej pensji minimalnej, o ok. 600 zł w przypadku mediany). Albo więc pracownik może nie mieć tu z czego dodatkowo oszczędzać na starość, albo mogą zmniejszyć się inwestycje przedsiębiorców w wyniku zwiększenia się kosztów pracy (tym bardziej, że inny punkt reformy zakłada zastąpienie CIT podatkiem przychodowym w wysokości 1-1,5%, co dla wielu przedsiębiorców oznaczałoby podniesienie podatku). W obu przypadkach nie rozwiązuje to problemu z obecnym systemem opisanego w punkcie a), a w pierwszym przypadku dodatkowo pogłębia problem opisany w punkcie c).

W przypadku Ruchu Narodowego postulat emerytury obywatelskiej połączony jest z postulatem nie tylko zniesienia składek na ubezpieczenie społeczne, ale i zwiększeniem kwoty wolnej od podatku dochodowego, a także wprowadzeniem zerowej stawki VAT na produkty i usługi związane z wychowaniem dzieci. Oznaczałoby to zmniejszenie dochodów publicznych o ok. 200 mld zł rocznie, jeśli nie więcej. Jako alternatywę wskazuje się opodatkowanie majątków i dochodów majątkowych, nie są jednak podane żadne obliczenia.

W przypadku Partii Razem postulat emerytury obywatelskiej wiąże się z zachowaniem dotychczasowych składek (lub nawet ich podniesieniem) oraz wprowadzeniem dodatkowych składek na Fundusz Rezerwy Demograficznej, który te składki by inwestował. Rozwiązuje to problem opisany w punkcie b), a także pozornie w pewnym zakresie również problem opisany w punkcie a), ale należy zauważyć, że oznaczałoby to tak naprawdę jedynie zwiększenie inwestycji publicznych kosztem prywatnych – FRD inwestowałby (niekoniecznie bardziej trafnie) pieniądze przymusowo zabrane przedsiębiorcom.

Aby kompleksowo rozwiązać problemy opisane w punktach od a) do e), a zwłaszcza od a) do c), a jednocześnie zagwarantować finansowanie dotychczasowych zobowiązań emerytalnych i rentowych, konieczne jest przeprowadzenie bardzo głębokich cięć wydatków publicznych, w szczególności budżetu państwa. Niezbędne są tu jednoczesne reformy prawne w wielu obszarach, pozwalające na dokonanie tych cięć. Zestawienie takich ewentualnych cięć oraz pewnych dodatkowych wpływów, jakie można uzyskać, aby pokryć brakujące wpływy ze składek emerytalnych i rentowych (symulacja dla 2020 r. – „dziura” do pokrycia wynosi w tym przypadku prawie 185 mld zł) stanowi załącznik dla niniejszej analizy. Należy traktować to jako punkt wyjścia do dalszej debaty i pokazanie skali problemu.

Poniżej uproszczone zestawienie (szczegóły w ww. załączniku):

Likwidacja programu Rodzina 500+ (jedyny program o charakterze socjalnym podlegający cięciom w tym zestawieniu): 38875792 tys. zł

Cięcia innych konkretnych pozycji budżetowych, wynikające z likwidacji określonych programów lub instytucji, bądź prywatyzacji (np. kolei, górnictwa): 33840586 tys. zł

Cięcia ogólne wydatków na policję (przy równoczesnym założeniu m. in. dekryminalizacji różnych „przestępstw bez ofiar” takich jak posiadanie narkotyków, obrót marihuaną, nielegalny hazard, przestępstwa związane z wypowiedziami; a także przy uwzględnieniu zmniejszenia się liczby stwierdzanych przestępstw o prawie 400 tys. – ok. 33,8% – w latach 2011-2018) do poziomu z 2011 r. z uwzględnieniem inflacji: 1077740 tys. zł

Cięcia ogólne wydatków na subwencję oświatową (nieco mniejsza liczba uczniów, należy założyć autonomię programową szkół, które nie będą musiały już wypełniać minimum godzin przeznaczonych na określone przedmioty, subwencja będzie przekazywana bezpośrednio rodzicom uczniów w postaci „bonu oświatowego”) do poziomu z 2011 r. z uwzględnieniem inflacji: 7641470 tys. zł

Cięcia wydatków przeznaczonych na naukę religii w szkołach (dodatkowo do powyższych, szkoły będą mogły finansować ją z innych środków, np. czesnego czy dotacji od organizacji wyznaniowych): 1500000 tys. zł

Cięcia wydatków na media publiczne (należy założyć ich prywatyzację): 1950000 tys. zł.

Cięcia wydatków na pobór składek emerytalnych i rentowych (założono 1/3 kosztów działalności ZUS pomniejszoną o różnicę między tymi kosztami a wpływami na działalność ZUS): 1100000 tys. zł.

Redukcja wydatków na wynagrodzenia finansowane z budżetu państwa w wyniku reformy: 3200000 tys. zł.

Zwiększone wpływy z VAT dzięki większym wydatkom konsumpcyjnym (założono, że ok. ½ pieniędzy zaoszczędzonych na składkach emerytalnych i rentowych zostanie przeznaczona, przynajmniej początkowo, na cele konsumpcyjne, ale należy tu odjąć pieniądze z likwidowanego programu „Rodzina 500+”): 16760313 tys. zł.

Zwiększone wpływy z PIT wskutek wyższej podstawy wymiaru (założono wzrost o 60% – zwiększenie ogólnych wpływów z podatku o 30%, z czego całość, a nie jak dotychczas ok. połowy trafiłoby do budżetu państwa): 39333000 tys. zł.

Wpływy podatkowe (VAT) z legalizacji marihuany: 5200000 tys. zł.

Odsetki z kapitału Funduszu Rezerwy Demograficznej (wg stanu planowanego na koniec 2020 r., minus dotacja z budżetu państwa i wpływy ze składek) ulokowanego na lokatach lub w funduszach inwestycyjnych (założono 4,5%): 3862570 tys. zł

Odsetki z pożyczki z emisji obligacji skarbowych 1% zabezpieczonych na gruntach Skarbu Państwa, ulokowanej na lokatach lub w funduszach inwestycyjnych (założono różnicę w oprocentowaniu 3,5%), w wysokości 400 mld zł: 14000000 tys. zł.

Podatek emerytalno-rentowy od każdego zatrudnionego oraz przedsiębiorcy poza rolnictwem (100 zł miesięcznie w miejsce dotychczasowych składek): 19138800 tys. zł.

Łącznie 187480461‬‬ tys. zł. Planowane wpływy ze składek na fundusz emerytalny i rentowy w 2020 r. to 184617834‬ tys. zł.

Ten wariant reformy nie obejmuje KRUS. Można jednak założyć wariant, w którym likwiduje się również KRUS, a rolnicy i ich domownicy płacą także podatek emerytalno-rentowy w wysokości 100 zł miesięcznie. Dodatkowe wpływy z podatku emerytalno-rentowego w tym wariancie wyniosłyby 1665600 tys. zł, a wpływy ze składek na KRUS na wszystkie fundusze to obecnie ok. 2 mld (w tym składki na ubezpieczenie wypadkowe, chorobowe i macierzyńskie), więc jest możliwe ich zastąpienie.

Składka na ubezpieczenie zdrowotne pozostałaby bez zmian, ubezpieczony mógłby jednak wybrać ubezpieczyciela. Docelowo składka ta byłaby dobrowolna i wtedy (a może już od razu) należałoby obniżyć podatek dochodowy o 7,75 punktu procentowego (jako, że obecnie 7,75% podstawy wymiaru odlicza się od tego podatku na składkę zdrowotną), do 9,25% (w przypadku pierwszego progu dochodowego) i 24,25% (w przypadku drugiego progu dochodowego). Pozostałe składki (na ubezpieczenie chorobowe, wypadkowe, od bezrobocia i od niewypłacalności pracodawcy) byłyby dobrowolne dla wszystkich ubezpieczonych, z możliwością wyboru ubezpieczycieli. Można rozważyć zmniejszenie składki na ubezpieczenie od bezrobocia przez państwowego ubezpieczyciela lub, w przypadku pozostawienia jej w dotychczasowej wysokości, finansowania z niej jedynie zasiłków dla osób pozostających bez pracy – pozwoliłoby to na ich zwiększenie lub wydłużenie okresu ich pobierania. Jednak przy wprowadzeniu dobrowolności i konkurencyjności rynek pokazałby, jakie warianty są najbardziej optymalne.

Dodatkowe założenie (niekonieczne z punktu widzenia zasadniczej idei reformy) byłoby takie, że w przypadku pracowników wszystkie składki na ubezpieczenia pozostawałyby po ich stronie, natomiast podatek dochodowy (pomniejszony o składkę na ubezpieczenie zdrowotne) płaciłby w postaci podatku od wynagrodzeń pracodawca dodatkowo od kwoty brutto wypłacanej pracownikowi. Tak więc, w wariancie, gdzie pracownik nadal postanawia płacić wszystkie pozostałe składki w dotychczasowym wymiarze i podatek dochodowy obniżony jest od razu do 9,25% (dla uproszczenia nie uwzględniamy kwoty wolnej od podatku):

– dla pracownika zarabiającego pensję minimalną (2600 zł): pracownik otrzymuje miesięcznie netto 2224,66 zł (o 304,04 zł więcej niż obecnie); koszt pracodawcy wynosi miesięcznie 2940,50 zł (o ok. 192 zł mniej niż obecnie);

– dla pracownika zarabiającego medianę wynagrodzeń (4100 zł): pracownik otrzymuje miesięcznie netto 3508,12 zł (o 529,64 zł więcej niż obecnie); koszt pracodawcy wynosi miesięcznie 4579,25 zł (o 360,43 zł mniej niż obecnie);

– dla pracownika zarabiającego średnie wynagrodzenie (4863,74 zł): pracownik otrzymuje miesięcznie netto 4161,62 zł (o 644,42 zł więcej niż obecnie); koszt pracodawcy wynosi miesięcznie 5413,64 zł (o 446,18 zł więcej niż obecnie);

– dla rodziny z jednym dzieckiem, gdzie oboje zarabiają pensję minimalną: mimo likwidacji programu Rodzina 500+ ich dochód wzrasta o 108,08 zł miesięcznie;

– dla rodziny z jednym dzieckiem, gdzie oboje zarabiają medianę wynagrodzeń: mimo likwidacji programu Rodzina 500+ ich dochód wzrasta o 559,28 zł miesięcznie;

– dla rodziny z dwojgiem dzieci, gdzie oboje zarabiają medianę wynagrodzeń: mimo likwidacji programu Rodzina 500+ ich dochód wzrasta o 59,28 zł miesięcznie;

– dla samozatrudnionego o dochodzie w poprzednim roku 2600 zł miesięcznie: zamiast składki emerytalnej i rentowej w łącznej wysokości 352,86 zł płaci podatek emerytalno-rentowy w wysokości 100 zł – o 252,86 zł mniej;

– dla przedsiębiorcy o dochodzie przekraczającym minimalnie 10000 zł miesięcznie, płacącego obecnie składki w pełnej wysokości: zamiast składki emerytalnej i rentowej w łącznej wysokości 915,50 zł płaci podatek emerytalno-rentowy w wysokości 100 zł – o 815,50 zł mniej.

Rozwiązanie jest korzystne dla większości pracujących, ze wszystkich grup dochodowych. Tracą na tym rozwiązaniu jedynie rodziny wielodzietne o niskich dochodach i – minimalnie (o kilka zł miesięcznie) – rolnicy z gospodarstwami do 50 ha oraz domownicy rolników (w wariancie, w którym reforma obejmuje również KRUS).

W miarę upływu czasu wielkość bieżących zobowiązań emerytalnych państwa będzie maleć, co umożliwi finansowanie „emerytury obywatelskiej”. Jej wysokość pozostaje do ustalenia.

Aby zachęcić ludzi do oszczędzania na własną rękę na starość, można rozważyć wariant, w którym np. w przejściowym okresie część wypłacanej pracownikowi pensji netto jest obowiązkowo wpłacana na wybrane przez niego „emerytalne” konto oszczędnościowe – z możliwością jednak wypłacenia z niego pieniędzy (każdy powinien mieć wybór).

Autor: Jacek Sierpiński

Powiązane wpisy